Tag: wpis gościnny

Wpis gościnny autorstwa Eduardo Fernandeza, opublikowany po raz pierwszy w 2001 r. w nieistniejącym już magazynie American Animal Trainer Magazine jako "Click or Treat: A Trick or Two in the Zoo".

Zdjęcie dzięki uprzejmości Wikimedia Commons.

Niedawna dyskusja na liście dyskusyjnej Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (a konkretnie na ich liście "szkoleniowej") przyciągnęła mój wzrok i naciśnięcia klawiszy, i najwyraźniej stała się powszechną dyskusją wśród wielu trenerów mostów. Dyskusja pojawiła się jako proste zapytanie innego członka listy, czy właściwe jest użycie mostu bez następującego po nim "smakołyku" (czy to jedzenia, czy innego wzmacniacza zapasowego). Szybko odpowiedziałem, że cokolwiek mniej niż parowanie 1:1 osłabiłoby wzmacniającą wartość mostu i zamknąłem temat. Stała się jednak dziwna rzecz. Gdy kontynuowałem czytanie postów na tej liście, wielu innych członków listy zajęło dokładnie przeciwne stanowisko: że można "klikać", a nie leczyć, i że takie "klikanie lub leczenie" może nawet wzmocnić most. Zdumiony wynikającymi z tego dyskusjami i argumentami, postanowiłem zebrać dane i spróbować dokładnie przeanalizować, jaki jest właściwy sposób postępowania w przypadku kliknięć z lub bez smakołyków. Poniżej znajduje się wynik.

Kontynuuj czytanie "Pary 1:1: Nauka stojąca za klikaniem i traktowaniem"

Kiedy Kate LaSala opowiedziała mi o doświadczeniach swojego psa z serem w sprayu, wiedziałem, że muszę się tym podzielić. Często wspominam o serze w sprayu jako o wartościowym i łatwym w użyciu wzmacniaczu pokarmu dla moich psów. Jest więc słuszne, abym podzielił się również tą przestrogą. Miałem kilka wpadek z puszkami sera z moimi dwoma bardziej wrażliwymi psami, ale nic podobnego do tego, przez co przeszły Kate i BooBoo. Nikt jednak nie jest w stanie przewidzieć, kiedy coś takiego może się wydarzyć, a skutki mogą być daleko idące. Kate i ja radzimy zachować ostrożność.-Eileen

Wpis gościnny autorstwa Kate LaSala, CTC

Kate i BooBoo

Widzę, że wiele osób używa sera w sprayu w puszce, a nawet bitej śmietany, jako szybkiego, łatwego do podania przysmaku. Jest wygodny, nie brudzi i nie ma zapachu, dopóki go nie spryskasz (więc nie musisz ostrzegać psa śmierdzącym jedzeniem, że zaraz dostanie coś dobrego - tak ważne podczas treningu!)

Ja, podobnie jak wielu z was, uważałem, że ser w sprayu jest idealnym przysmakiem do treningu. Kiedy trenowałam BooBoo, aby pozostawał na swojej macie kuchennej (aby nie znajdował się pod moimi stopami podczas gotowania), zdecydowałam, że ser w sprayu będzie moją nagrodą. Mogłam go trzymać w szafce obok maty, a ona uwielbiała ser. Tak więc rozpoczęliśmy nasz plan treningowy i przez wiele miesięcy szło nam świetnie. Z radością podchodziła do maty, a ja otwierałam szafkę, w której znajdował się ser w sprayu i schylałam się, by psiknąć jej trochę do polizania. Wszystko było idealnie, aż do około 1000 prób, kiedy poszedłem ją nagrodzić i "POP...POOF" - pęcherzyk powietrza w puszce wyskoczył prosto w jej twarz. Natychmiast cofnęła się i uciekła, by ukryć się na górze, jak najdalej od kuchni. Byłam przerażona i instynktownie chwyciłam torbę z kurczakiem i poszłam ją pocieszyć i nakarmić. Musiałam to cofnąć. Udało mi się wyciągnąć ją z ukrycia i przez chwilę siedzieliśmy i przytulaliśmy się, gdy ją karmiłem. Pomyślałam sobie: "Już dobrze. Wyzdrowieje. Po prostu się wystraszyła, bo ją to zaskoczyło. Po miesiącach pracy na macie i z serem ma mnóstwo wyściółki. Wszystko będzie dobrze".

Po chwili siedzenia, szczęśliwa porozmawiałam z nią na dole, a ona zatrzymała się na krawędzi kuchni, wpatrując się w matę. Rzuciłam więc na nią kilka pysznych smakołyków. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego. Najwyraźniej wciąż się bała. Serce mi się krajało.

Rzuciłam jej kilka smakołyków tam, gdzie była, a ona je pochłonęła. Postanowiłem na razie dać jej spokój i miałem nadzieję, że prześpi noc i do rana dojdzie do siebie.

Ale następnego ranka nadal nie chciała wejść do kuchni. Usiadła na progu, ale nie weszła. Pozwoliłam jej na to, od czasu do czasu rzucając jej smakołyki. W pewnym momencie, nie do końca myśląc, podszedłem do szafki - tej samej, w której znajdował się ser w sprayu - i gdy tylko po niego sięgnąłem, Boo znów się schowała. Teraz było dla mnie bardzo jasne, że Boo rozwinęła bardzo silny strach (negatywną uwarunkowaną reakcję emocjonalną lub -CER) przed kuchnią i szafką, a wszystko to z powodu JEDNEJ bańki powietrza z serem w sprayu. Moje serce znów zatonęło. Nagle dotarła do mnie powaga sytuacji i koncepcja, którą przewidział neurobiolog Joseph LeDoux: strach jest najłatwiejszą rzeczą do uwarunkowania u zwierząt i najtrudniejszą do rozwiązania. Miesiące treningu pozytywnego wzmocnienia zostały całkowicie zniweczone przez jedno złe doświadczenie.

Teraz nie wróciliśmy nawet do punktu wyjścia - cofnęliśmy się jeszcze dalej, ponieważ teraz BooBoo reagował strachem. Nie trenowałem czegoś, do czego była neutralna, a to wymagało dużo więcej pracy.

Tak więc przez kilka następnych miesięcy pracowałem nad planem DS/CC, aby BooBoo była szczęśliwa na macie kuchennej i nie okazywała strachu przed kuchnią, matą lub szafką, w której kiedyś mieszkał ser w sprayu. (Nie trzeba dodawać, że został on natychmiast wyrzucony i nigdy więcej go nie kupię!).

Z przyjemnością informuję, że po kilku miesiącach pracy w jej tempie, budowania pozytywnych skojarzeń i utrzymywania jej pod progiem przez cały czas, udało mi się ją spokojnie zrelaksować z powrotem na macie kuchennej.

Bezpieczniejszy sposób prezentacji sera w sprayu

Mam więc dwa ważne wnioski. Zawsze pamiętaj, jak łatwo jest zainstalować strach i jak trudno jest go oduczyć. Jedno złe doświadczenie może cofnąć cię o miesiące pracy, nawet jeśli pies miał w tym czasie same pozytywne doświadczenia. A jeśli nadal chcesz używać sera w sprayu (lub czegokolwiek w puszce pod ciśnieniem), radziłbym wycisnąć go na palec lub pozwolić mu zwisać z puszki przed podaniem go psu do pyska. Rurki do wyciskania pokarmu, takie jak te, są świetną alternatywą bez ciśnieniowej, potencjalnie przerażającej części.

A żebyś mógł zobaczyć, oto zdjęcie BooBoo szczęśliwie na macie kuchennej. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia.

BooBoo znów szczęśliwa na macie w kuchni

Uzupełnienie od Eileen: Ser w sprayu stał się trudny do zdobycia w lokalnych sklepach i sprzedaży wysyłkowej, więc oto, co wymyśliłem jako zadowalający substytut. Używam tubki z jedzeniem, która nie ma tendencji do wyskakiwania i rozpryskiwania się w pyskach psów!

Kate LaSala, CTC jest absolwentką The Academy for Dog Trainers i właścicielką Rescued By Training w Central NJ. Jest również certyfikowanym ewaluatorem AKC Canine Good Citizen (CGC) i trenerem NJ Chapter of Pets for Vets. Dzieli swój dom z mężem Johnem i ich dwoma psami ratowniczymi, Mr. Barbo i BooBoo. Kate i BooBoo są certyfikowanym psim zespołem terapeutycznym, odwiedzającym lokalne domy opieki i rehabilitacji. Śledź ją na Facebooku, aby uzyskać wskazówki dotyczące treningu i pomocne informacje. Zobacz także inny post Kate na tym blogu: "Gorączka plamista Gór Skalistych? Ale my mieszkamy w stanie New Jersey!".

Copyright Kate LaSala 2016

Kate i BooBoo

Wpis gościnny autorstwa Kate LaSala, CTC

Na północnym wschodzie zaczyna się sezon na kleszcze, a ja zastanawiam się nad zeszłorocznym sezonem kleszczy i tym, jak prawie straciliśmy naszego słodkiego BooBoo. Dlatego w interesie podnoszenia świadomości i ratowania życia dzielę się z wami naszą historią.

Była piękna niedziela w kwietniu 2015 roku, jeden z pierwszych ładnych dni wiosny. Mój mąż i ja zdecydowaliśmy się zabrać nasze dwa uratowane psy, Pana Barbo i BooBoo, na wędrówkę i zanim udaliśmy się do łóżka tej nocy, zrobiliśmy nasze standardowe sprawdzenie kleszczy po wędrówce i wszyscy wyszli czyści.

Następnego dnia wypuściliśmy psy i kiedy goniły wiewiórki, tylne nogi BooBoo ześlizgnęły się i upadła. Czy potknęła się o pokrywę basenu? Może jej dysplazja stawu biodrowego dała o sobie znać po naszej wędrówce? Nie byłem do końca pewien, ale upadła, a potem po prostu szła dalej.

Do obiadu nie dźwigała już prawej tylnej nogi i od razu zaczęłam się martwić, że doznała urazu ACL w wyniku wcześniejszego poślizgnięcia. Wiedziałem, że brak obciążenia to klasyczny objaw, więc zadzwoniłem po godzinach do naszego weterynarza i natychmiast zacząłem podawać jej Rimadyl.

W ciągu następnych pięciu dni jej stan poprawiał się i pogarszał. Zabraliśmy ją do weterynarza, aby wykluczyć uraz ACL, a nasz weterynarz zasugerował, że możemy ponownie przeprowadzić test na boreliozę, mimo że miała go dwa miesiące temu i mimo że co miesiąc używamy Vectry 3D. Odmówiliśmy wykonania testu i podejrzewaliśmy, że to uraz spowodowany poślizgnięciem powoduje jej utykanie.

Nasza pierwsza czerwona flaga, że mamy do czynienia z czymś innym, pojawiła się w sobotę wieczorem, kiedy skuliła się na kanapie i skomlała, gdy się dostosowywała. Zostawiliśmy wiadomość dla weterynarza, mówiąc, że będziemy musieli umówić się na pierwszą wizytę po weekendzie, ponieważ Rimadyl nie działa.

Ale ten plan zmienił się w niedzielę rano, kiedy obudziliśmy się, a jej nie było z nami w łóżku. Znaleźliśmy ją na podłodze, ospałą i niechętną do poruszania się. Nie chciała jeść, nawet swojego ulubionego przysmaku, a jej temperatura znacznie przekraczała 105 stopni. Pospieszyliśmy z nią do naszej lokalnej placówki ratunkowej, dzwoniąc z wyprzedzeniem, aby byli przygotowani na jej przyjęcie. Gdy temperatura jest tak wysoka, istnieje realne ryzyko wystąpienia drgawek.

BooBoo w szpitalu

Przybyliśmy na ostry dyżur i natychmiast zaczęli ją chłodzić. Wyjaśniliśmy tygodniową historię od naszej wędrówki, a oni zasugerowali test na boreliozę, tak jak pierwotnie zrobił to nasz weterynarz. Zrobiliśmy więc w biurze "snap test", ale wynik był negatywny. Pomimo negatywnych wyników, miała objawy choroby kleszczowej i zasugerowali pełny panel przeciwciał i test PCR na wszystkie choroby kleszczowe. Od razu zaczęliśmy podawać doksycyklinę i wykonaliśmy badania krwi, a wszystko wróciło do normy. Wyniki panelu kleszczowego zajęłyby kilka dni roboczych, ale jeśli byłaby to choroba kleszczowa, Doxy powinna zacząć ją eliminować. Przyjęli ją na dożylne antybiotyki i płyny, aby ją ustabilizować, a następnie powiedzieli, że możemy zabrać ją do domu. Po północy zadzwonili i powiedzieli, że jej temperatura jest stabilna od 22:00 i możemy zabrać ją do domu z doustną Doxy i Tramadolem na ból.

W poniedziałek skontaktowaliśmy się z naszym stałym weterynarzem, który zgodził się z diagnozą z ostrego dyżuru. BooBoo była na lekach, wciąż ospała i nie jadła dobrze, ale jej temperatura wydawała się być pod kontrolą.

Ale we wtorek wieczorem jej temperatura ponownie wzrosła do ponad 104 i wróciliśmy na ostry dyżur, gdzie ponownie ją przyjęto, tym razem na kilka dni. Skonsultowaliśmy się ze specjalistą chorób wewnętrznych, aby omówić wszystkie możliwości, od raka po choroby autoimmunologiczne, guzy i inne bardzo przerażające rzeczy, ponieważ Doxy nie wydawało się działać. Przeprowadziliśmy dodatkową diagnostykę, w tym USG i prześwietlenia, i wszystko było jasne. Żadnego raka. Żadnych guzów. Wszystkie jej narządy były odpowiedniej wielkości i wszystko wyglądało idealnie. Promyk dobrych wieści w morzu niepewności. Ale jej gorączka wciąż się wahała i trudno było utrzymać ją w stabilnym stanie. Pięciu lekarzy w jej zespole prowadziło burzę mózgów, aby dowiedzieć się, co powoduje, że nasza słodka Boo jest tak chora.

Pod koniec tygodnia wyniki przeciwciał dały "wysoki wynik pozytywny" dla gorączki plamistej Gór Skalistych. Byłem podekscytowany, wiedząc, z czym mamy do czynienia, ale byłem zaskoczony. Nie byliśmy w tym rejonie kraju, więc jak się zaraziła? Ale potem dowiedziałem się, że pomimo nazwy, tylko 5% przypadków pochodziło z tego regionu1. Gdy zacząłem szukać informacji, okazało się, że pasuje do epidemiologii. RMSF nazywany jest "wielkim naśladowcą", ponieważ objawy kliniczne są często niejasne, a objawy często mylone z innymi infekcjami, ale wysoka gorączka, bóle stawów i mięśni są zwykle obserwowane w ciągu 3 dni od ekspozycji. A w przypadku opóźnionej diagnozy i leczenia, w ciągu kilku dni wpływ na ośrodkowy układ nerwowy i naczyniowy może być druzgocący, w tym śmierć w bardzo krótkim czasie. Zacząłem zdawać sobie sprawę, jak blisko byliśmy jej utraty.

Tak więc z RMSF na radarze, weterynarze zmienili schemat leczenia w ciągu 24 godzin ustabilizowała się i mogliśmy zabrać ją do domu w piątek. Złą wiadomością był negatywny wynik testu PCR, co oznaczało, że albo była nosicielką RMSF przez długi czas i był to czerwony śledź, który zmylił to, co powinniśmy leczyć, albo DNA nie znajdowało się w jej krwiobiegu, ponieważ przyczepiło się do takich rzeczy, jak ściany komórek lub tętnic. Ponieważ RMSF zazwyczaj atakuje układ naczyniowy, ta druga opcja była możliwa, ale nie mieliśmy sposobu, aby się upewnić.

Utrzymaliśmy kurs i pozostaliśmy czujni na wszelkie dodatkowe objawy i ukończyliśmy przepisane 3 tygodnie leczenia. Jej stan stopniowo się poprawiał, ale nigdy nie osiągnęła 100%, zanim skończyły się leki. Nadal niechętnie podskakiwała i była bardzo niepewna na schodach.

Więc co teraz? Ponowne badanie panelu kleszczy w tym momencie nie dałoby nam żadnych nowych informacji. Moglibyśmy wykonać dodatkową diagnostykę, taką jak punkcje stawów, aby wykluczyć takie rzeczy, jak autoimmunologiczna poliartropatia, ale wykonywanie takich inwazyjnych procedur wiąże się z własnym ryzykiem. Czy teraz już na zawsze będzie kulała?

Zdecydowaliśmy się podać jej prednizon, aby sprawdzić, czy jej mobilność ulegnie poprawie. Po 2 dniach stosowania prednizonu nastąpiła poprawa mobilności, ale wystąpiły również znane skutki uboczne sterydów - zwiększony apetyt (w tym momencie nie jest to dla niej naprawdę złe) i zwiększone pragnienie / oddawanie moczu. Kontynuowaliśmy podawanie prednizonu przez kilka miesięcy, zmniejszając dawkę zgodnie z zaleceniami, ale zauważyliśmy, że mimo zmniejszania dawki, jej potrzeba częstego oddawania moczu nie ustępowała. To spowodowało, że nasz weterynarz zaczął się martwić o ryzyko wątroby, nerek i cukrzycy. Wykonaliśmy dodatkowe badania krwi i okazało się, że wartości wątrobowe są niebezpiecznie wysokie. Kontynuowaliśmy zmniejszanie dawki prednizonu tak szybko, jak to było możliwe i dodaliśmy Denamarin, aby wspomóc jej wątrobę.

Całkowite odstawienie leków zajęło ponad sześć miesięcy, zanim wartości wątrobowe wróciły do normy, a ona sama odzyskała zdrowie.

BooBoo znów czuje się dobrze

Tak więc jesteśmy tutaj, rok później, na początku nowego sezonu kleszczy. Jest zdrowa i szczęśliwa, ale jest odmienionym psem i wprowadziliśmy zmiany w wyniku tego doświadczenia. Wciąż wędrujemy - nasze psy to uwielbiają i nawet po doświadczeniu, które prawie zakończyło ich życie, nie chciałbym pozbawiać ich tej radości. Po wszystkich moich badaniach nad RMSF i niedawnym wirusem Powassan odkryłem, że niektóre z tych chorób przenoszonych przez kleszcze potrzebują tylko kilku godzin, aby zostać przeniesione, co jest dla mnie naprawdę przerażające. W przeciwieństwie do boreliozy, gdzie kleszcz musi być przyczepiony przez 24-48 godzin, aby przenieść chorobę, RMSF może być przenoszony w ciągu zaledwie 5 godzin. Oznacza to, że wędrowanie przez cały dzień i sprawdzanie kleszczy dopiero przed snem nie będzie już możliwe. Teraz sprawdzamy kleszcze w połowie wędrówki co 2 godziny, jeśli jesteśmy na długi dzień w lesie.

Zastanawiając się nad tą próbą, mam kilka ważnych wniosków, którymi chciałbym się podzielić.

    Poznaj swojego psa od podszewki. Dowiedz się, jak zmierzyć temperaturę i puls psa. Podobnie jak w przypadku ludzi, temperatura psów jest różna, a wiedza o tym, co jest normalne dla psa, może pomóc w wykryciu wczesnego sygnału ostrzegawczego. Poznaj normalne parametry życiowe swojego psa (temperatura ciała, średni puls spoczynkowy), apetyt, teksturę sierści i nawyki związane ze snem. Bądź adwokatem swojego psa. Nie czekaj, aż jego stan się poprawi, choć może to być kuszące. Czas jest najważniejszy. Natychmiast poszukaj opieki i bądź adwokatem swojego psa. Nie czekaj na niewydolność narządów lub krwotok - wtedy może być już za późno na leczenie. Bądź proaktywny w opiece nad swoim psem. Ubezpieczenie zwierząt. Wykupiliśmy ubezpieczenie wkrótce po adopcji, aby nie wykluczyć wcześniej istniejących schorzeń. Świadomość, że wszystko zostanie pokryte, pozwoliła nam skupić się na BooBoo i robić wszystko, co zalecili lekarze, a nie na obciążeniu finansowym jako czynniku decydującym o jej opiece medycznej. Tak, miesięczna składka jest wysoka, ale ubezpieczenie jest właśnie dla takich przypadków. Otrzymaliśmy 100% zwrotu ponad 6500 dolarów rachunków weterynaryjnych (minus 100 dolarów udziału własnego). Leczenie miejscowe. Chociaż generalnie jesteśmy holistyczni, co miesiąc stosujemy miejscowy środek zapobiegający kleszczom. Kiedy zwróciłem się do producenta z pytaniem, w jaki sposób może być zarażona stosowaniem środka zapobiegawczego co miesiąc, nawet przez zimę, stwierdzili, że jest on skuteczny w odstraszaniu tylko w 97%. Więc niektóre kleszcze się przedostaną. Podejrzewam, że nigdy nie znaleźliśmy kleszcza, który zaraził Boo, ponieważ ugryzł ją, a następnie Vectra go zabiła, a kleszcz odpadł, zanim zrobiliśmy wieczorną kontrolę. Nadal używamy preparatu miejscowego, ale teraz uzupełniamy go również olejkiem eterycznym w sprayu. Ponadto posiadanie dowodu zakupu środka zapobiegającego kleszczom było konieczne, aby nasze roszczenia ubezpieczeniowe zostały wypłacone w 100%. Regularne wizyty u weterynarza. Choć kuszące jest chodzenie do tanich klinik po szczepionki, to przekonaliśmy się, że o wiele ważniejsze jest utrzymywanie stałych relacji ze stałym weterynarzem, który odwiedza naszego zwierzaka przynajmniej raz w roku, niezależnie od tego, czy jest chory, czy nie. Mamy niesamowitą weterynarz i ufamy jej bezgranicznie. Kiedy weterynarze na ostrym dyżurze rzucali różnego rodzaju testami i rzeczami, które mogliby zrobić, polegaliśmy na radach naszego stałego weterynarza i znajomości historii naszego psa, aby pomóc nam zdecydować o przebiegu leczenia. Nasz stały weterynarz współpracował z personelem pogotowia i specjalistami, przeglądając wszystkie raporty laboratoryjne i plany leczenia. Wysyłali jej codzienne aktualizacje i raporty. Łatwo jest być przytłoczonym, gdy zwierzę znajduje się w kryzysie medycznym, a posiadanie stałego weterynarza jako sprzymierzeńca pomaga podejmować decyzje i nie czuć, że weterynarze z ostrego dyżuru mogą wykorzystywać twój zagrożony stan. Miej weterynarza na ostrym dyżurze. Nigdy nie chcesz z niego korzystać, ale w nagłych wypadkach nie chcesz tracić cennych minut na szukanie najbliższej placówki pogotowia ratunkowego. Wiedz, gdzie się znajdują, jak się tam dostać i miej zaprogramowany numer telefonu w telefonie, abyś mógł do nich zadzwonić po drodze, aby byli gotowi przyjąć cię w nagłych wypadkach. W naszym przypadku obniżenie temperatury Boo miało kluczowe znaczenie dla uratowania jej życia i zapobieżenia napadowi drgawek. Szpital, wiedząc, że jesteśmy w drodze, dał im wcześniejsze ostrzeżenie, aby przygotować dla niej pokój, więc nie było opóźnienia, kiedy przybyliśmy.

Jestem dozgonnie wdzięczny zespołowi medycznemu, który uratował naszą dziewczynkę, ale wiem, że nasze szybkie działanie również odegrało pewną rolę. U wielu psów nie diagnozuje się RMSF, dopóki nie jest za późno na ratunek - dopóki nie pojawi się krwotok lub inny równie okropny objaw. To nie był jej czas, ale z łatwością mógłby być, gdybym nie zmierzył jej temperatury lub gdyby weterynarze z ostrego dyżuru nie podali jej leków w tym momencie. Jest tak wiele rzeczy, które mogły zmienić nasz wynik. Nasza słodka Boo przybyła do nas jako zdziczały pies z Kentucky, a teraz jest certyfikowanym psem terapeutycznym i lubię myśleć, że świat potrzebował jej jeszcze przez chwilę. Mam nadzieję, że inni słyszący naszą historię RMSF zwrócą uwagę na choroby przenoszone przez kleszcze i pomogą ludziom wcześnie zauważyć objawy, aby pomóc ratować życie.

Na razie będziemy nadal wędrować, ale często sprawdzać, czy nie ma paskudnych kleszczy i przytulać się tak często, jak to możliwe, aby cieszyć się każdą chwilą, która nam pozostała.

Aby uzyskać więcej informacji, sprawdź te zasoby RMSF

JAVMA, tom 221, nr 10, 15 listopada 2002 r. Rada ds. pasożytów zwierząt towarzyszących Merck Veterinary Manual Medscape US CDC

Kate LaSala, CTC jest absolwentką The Academy for Dog Trainers i właścicielką Rescued By Training w Central NJ. Jest również certyfikowanym ewaluatorem AKC Canine Good Citizen (CGC) i trenerem dla NJ Chapter of Pets for Vets. Dzieli swój dom z mężem Johnem i ich dwoma psami ratowniczymi, Mr. Barbo i BooBoo. Kate i BooBoo są certyfikowanym psim zespołem terapeutycznym, odwiedzającym lokalne domy opieki i rehabilitacji. Śledź ją na Facebooku, aby uzyskać wskazówki dotyczące treningu i pomocne informacje.

Copyright 2016 Kate LaSala

Powiązany post od Eileen

Mój pies Clara również miał gorączkę plamistą Gór Skalistych. Oto jej historia i film pokazujący jej objawy:

    Niebezpieczeństwa gorączki plamistej Gór Skalistych dla psów (post) Pies z gorączką plamistą Gór Skalistych (wideo)

Blanche Axton opisuje swoje zdroworozsądkowe podejście do szkolenia głuchych psów i dlaczego nie używa obroży wibracyjnych.

Spanky był podopiecznym organizacji Speaking of Dogs (adres URL w biografii poniżej). Został porzucony w schronisku i był młody - miał kilka lat. Najwyraźniej był traktowany dość humanitarnie. Prawdopodobnie głuchy od urodzenia, był bystrym i chętnym do pomocy chłopcem.

Dorastałam z głuchymi psami i wiele z nich adoptowałam. Chociaż nie zawsze miałem głuchego psa w domu, miałem ich sporo na przestrzeni lat i uważam, że jestem z nimi całkiem dobry. Nie jestem ekspertem, ale nie jestem też amatorem. Oto kilka moich przemyśleń na temat pracy z głuchymi psami i dlaczego nie używam obroży wibracyjnych.

Dlaczego nie obroże wibracyjne?

    Po pierwsze, nigdy nie widziałem takiej potrzeby. Jest to największy powód, dla którego ich nie używam. Nie miałem takiej potrzeby. Nie istniały, gdy miałem pierwszego głuchego psa, więc musieliśmy użyć innych metod. Widzę zbyt wiele psów, dla których wibracje są awersyjne. Powiedzmy sobie jasno, wiem, że można ich dobrze używać i odpowiednio warunkować, ale nie jest to łatwa umiejętność do zdobycia, wymaga sporej wiedzy o tym, jak psy tworzą skojarzenia (często takie, których nie zamierzaliśmy) i wymaga bardzo dobrego wyczucia czasu. Coraz częściej czytam, że "głuche psy muszą być szkolone tak, aby były bezpieczne na smyczy i miały 100% przywołanie". Mam z tym dwa problemy. Po pierwsze, nawet moje widzące i słyszące psy NIGDY nie schodzą ze smyczy, gdzie mogłyby się ode mnie oddalić i zgubić; a po drugie, żaden pies nie ma 100% przywołania. Jest to wzniosły cel, do którego dążę, ale wszystkie psy mają 100% przywołania, dopóki tego nie zrobią.... i zwykle jest to tragedia. Przeważnie miałem małe psy i większość obroży wibracyjnych jest nieporęczna i niewygodna (przynajmniej tak było, gdy ostatnio na nie patrzyłem). I muszą być ciasno dopasowane..... a ja nie lubię ciasnych obroży na moich psach. Lubię przyzwyczajać psy do trzymania rąk w obroży i wokół niej i nie chcę, aby cokolwiek im w tym przeszkadzało...., więc nie używam na ich szyjach niczego, co mogłoby być dla nich negatywne.

Co robić zamiast tego?

Annabelle przybyła jako opiekunka zastępcza dla Pugalug Pug Rescue. Miała 14 i pół roku. Rodzina miała ją przez całe życie, ale byli to starsi ludzie. Jeden z nich zmarł, a drugi wybierał się do domu spokojnej starości, a ona nie mogła tam pojechać. Prawdopodobnie była głucha z powodu wieku.

Co więc robię z głuchymi psami? Głównie szkolę je w ten sam sposób, w jaki szkolę moje słyszące psy.... dużo i dużo pracy nad "obserwuj mnie" i "dotykiem". Zaznaczam i nagradzam OGROMNIE za oferowane odprawy. Moim znacznikiem dla głuchych psów jest kciuk w górę. Trenuję również odprawy.

Trenuję "dotyk" wcześnie i często.... a moja ręka w dół, wyciągnięta dłoń, jest sygnałem dotyku i często staje się moim sygnałem przywołania... zarówno dla słyszących, jak i niesłyszących. Ręka w dół, dłoń wyciągnięta, a pies przychodzi i dotyka.... a ja zaznaczam i nagradzam. Zaznaczam, gdy pies zbliża się do mnie, aby zaczął kojarzyć ruch do mnie jako "właściwą" rzecz do zrobienia i mocno płacę, gdy do mnie dotrze. Upewniam się również, że trzymam obrożę przed wzmocnieniem, aby nie doszło do sytuacji, w której zjemy obiad i się rozejdziemy - to kolejny powód, dla którego unikam używania obroży, które mogłyby negatywnie wpłynąć na postrzeganie przez psa moich rąk w pobliżu obroży lub obroży.

Głuche psy nigdy nie są spuszczane ze smyczy na nieogrodzonym terenie. Jeśli znajdujemy się na otwartej przestrzeni, są one na długiej lince. Mam nadzieję, że pracowałem wystarczająco dużo nad dobrowolnymi odprawami, że mogę je zaoferować i mogę je oznaczyć i zapłacić. Używam również bardzo niewielkiego (myślę o lekkim pociągnięciu i zwolnieniu) szarpnięcia smyczą jako sygnału odległości, aby spojrzeć na mnie. Robię to, aby pies nie był zaskoczony i upewniam się, że mamy pewną historię z delikatnym naciskiem smyczy jako sygnałem do powrotu do mnie. ALE to następuje po tygodniach pracy nad oferowanymi odprawami.

Theo również trafił do schroniska, a także był opiekunem Speaking of Dogs, ale przyszedł do mnie w wieku 11 lat z szmerem serca 5 stopnia, głuchym i tylko jednym okiem. Adoptowałam go, ponieważ wiedziałam, że jego szanse na adopcję są niskie. Bardzo słodki stary shih tzu.

Jednym z największych problemów, jakie widzę u głuchych psów, jest przesadna reakcja zaskoczenia, więc staram się przeciwdziałać wszystkiemu, co już jest zaskakujące (budzenie psa, nagłe pojawienie się przy nim, niektóre rodzaje dotyku itp. Z głuchymi psami poruszam się powoli i celowo, zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Chcę, aby moje ruchy i działania były, jeśli nie przewidywalne, to interesujące i niezagrażające. Chociaż uważam, że praca zdalna może działać i może być wykonywana skutecznie, wolę tego nie robić....Wolę bardziej praktyczne podejście. Moje ręce są metodą dostarczania wszystkiego, co dobre. Sygnalizują jedzenie, zabawę, zabawki, radość.

Nigdy do końca nie rozumiałem, dlaczego szkolenie głuchych psów jest postrzegane jako wyjątkowo trudna lub złożona umiejętność. To naprawdę nie różni się niczym od szkolenia słyszącego psa za pomocą sygnałów ręcznych. Wszystkie moje psy, słyszące i niesłyszące, zaczynam od sygnałów ręcznych. I już jestem bardzo cichy z moimi psami, kiedy trenujemy (nie wiedziałbyś, że oglądasz jakiekolwiek filmy, które publikuję, ale bez kamery jestem bardzo cichy). Czy można zepsuć szkolenie głuchego psa? Oczywiście. Czy może to mieć większy wpływ niż w przypadku słyszącego psa? Prawdopodobnie tak. Ale niekoniecznie jest to trudne. Wymaga przemyślenia, dbałości o szczegóły i znajomości mowy ciała, tego, jak psy się uczą i dążenia do pozytywnych skojarzeń, ale to w zasadzie mój cel i metoda w przypadku każdego psa pod moją opieką.

O Blanche

Blanche Axton była związana z psami przez całe swoje życie - od dalmatyńczyków, które jej rodzina hodowała i pokazywała, po pracę z psami ratowniczymi jako osoba dorosła. Przez lata szkoliła niektóre ze swoich psów w agility, tropieniu, pasterstwie i pracy terapeutycznej. Przez kilka lat była wolontariuszką oceniającą psy terapeutyczne w Therapeutic Paws of Canada. Obecnie Blanche koordynuje Pugalug Pug Rescue, opiekuje się mopsami i zasiada w zarządzie. Blanche jest również opiekunką organizacji ratującej psy wszystkich ras o nazwie Speaking of Dogs. Uczy podstawowego posłuszeństwa, chodzenia na smyczy, przywołania i rekreacyjnej zwinności w DogGone Right. Jest zwolenniczką odpowiedniego żywienia psów, pozytywnego szkolenia oraz znaczenia zrozumienia zachowania i komunikacji psów. Obecnie dzieli dom z mopsami, japońskim podbródkiem i jednym rudym kotem.

Zdjęcia:

    Buldog Spanky - Blanche Axton Theo shih tzu - Tanya MacAusland Amyote Mops Annabelle: Jess Albrecht z Wags to Wishes Photography

Dzięki Blanche! -Eileen

Autor

Ambroży fusion

opis autora